Erasmus+ ZST

Konrad Winszczyk

O mnie

Dołączyłem do projektu Erasmus+ z chęci sprawdzenia swoich umiejętności z języka angielskiego oraz poznania innej kultury. Interesuję się elektroniką i majsterkowaniem. W wolnym czasie lubię grać na gitarze lub spędzać czas w towarzystwie znajomych.

 

 

Opinia o praktyce

Od zawsze chciałem odwiedzić Wielką Brytanię, dzięki projektowi Erasmus+ mogłem spełnić swoje małe marzenie. Wyjazd pozwolił mi poznać z bliska panującą tutaj kulturę oraz kuchnię, jak i również nauczył mnie wielu zwrotów w języku angielskim których wcześniej nie znałem oraz sprawił, że potrafię łatwiej i płynniej przekazywać swoje myśli w tym właśnie języku. Z praktyk zawodowych wyciągnąłem wiele wiedzy oraz doświadczenia, które z pewnością będą bardzo przydatne po powrocie do Polski. Niestety wyjazd skończył się przedwcześnie, jednak pomimo tego było to wspaniałe przeżycie, którego na pewno nigdy nie zapomnę.

Zakwaterowanie

Do domu rodziny goszczącej, który znajduje się przy ulicy Westminster Place przybyliśmy 1. marca około godziny 16:00 czasu brytyjskiego. U progu powitała nas Jenny, pogodnie wyglądająca kobieta, wraz ze swoim zawsze uśmiechniętym mężem Peterem. Ostatnim domownikiem była Molly – spokojna, złotoruda psina.

Dom choć z zewnątrz wydawał się niewielki, okazał się całkiem obszerny. Po przejściu przez drzwi wejściowe, weszliśmy na korytarz z którego można było przejść do czterech różnych pomieszczeń. Pierwsze drzwi po naszej lewej stronie prowadziły do jednej z dwóch przeznaczonych dla nas sypialni, w której ulokowali się Mateusz i Wojtek. Naprzeciwko znajdował się pokój gościnny z telewizorem i kominkiem. W dalszej części korytarza, po lewej stronie znajdował się salon, w którym zwykle przebywał Peter, oglądając mecze piłki nożnej. Po prawej było wejście do przestrzennej jadalni połączonej z kuchnią. Tam również był telewizor, przejście do pokoju gospodarczego z pralkami oraz wyjście na taras i ogródek. Na końcu wspomnianego wcześniej korytarza znajdowały się schody na piętro. Tam natomiast była druga z przeznaczonych dla nas sypialni, gdzie „zamieszkali” Konrad i Dawid. Na piętrze można było również znaleźć sypialnię Jenny i Petera, małe biuro oraz łazienkę z prysznicem i wanną.

Kiedy się rozgościliśmy w pokojach, zostaliśmy wszyscy zaproszeni do stołu, by omówić najważniejsze kwestie. Jenny zapisała sobie nasze imiona by dobrze je wymawiać (największą trudność sprawił Mateusz), a następnie zapytała nas o nasze preferencje żywieniowe.

Codziennie rano Jenny wychodzi pobiegać z Molly, jednak przed tym nakrywa nam do stołu. My natomiast wybieramy co zjemy na śniadanie spośród płatków z mlekiem, tostów z czekoladą, dżemem lub masłem. W weekendy przygotowuje nam natomiast tradycyjne angielskie śniadanie, złożone z pieczonej kiełbaski, bekonu, smażonej fasoli i jajka sadzonego. Do posiłków dostajemy skoncentrowany sok pomarańczowy lub z czarnej porzeczki, który obowiązkowo należy rozcieńczyć z wodą w proporcjach 1:9. Nieświadomi tego faktu i przekonani że jest to zwykły sok, każdy z nas wypił po szklance nadzwyczajnie słodkiego syropu.

Po śniadaniu każdy z nas zabiera z lodówki przygotowany przez Jenny poprzedniego dnia lunch w lunch box’ie. Zazwyczaj jest to paczka chipsów, owoc, kanapki oraz bidon z sokiem.

Kiedy wracamy z pracy Jenny raczy nas obiadem, który zawsze przygotowuje samodzielnie i który zawsze jest przepyszny. Po każdym obiedzie dostajemy jakiś smakowity deser, np. lody lub budyń.

Jeśli w międzyczasie jesteśmy głodni, kuchnia jest dla nas przez cały czas „otwarta”.

 

Atmosfera w domu jest bardzo rodzinna i przyjazna. Jenny często zagaduje co się u nas działo i jak minął nam dzień. Peter natomiast kiedy wróci z pracy zawsze wymieni z nami parę zdań zanim pójdzie na spacer z Molly. Po powrocie zwykle idzie odpocząć. Czujemy się tutaj jak u siebie, a nasi gospodarze zawsze witają nas z uśmiechem.

Praca

Moja praktyka odbywa się w warsztacie Apex MOT Car Garage. Firma specjalizuje się w naprawie silników oraz w diagnostyce komputerowej samochodów. Dojazd do pracy zajmuje nam około 50 minut. Najpierw dojeżdżamy autobusem spod domu do centrum Preston, a następnie pieszo idziemy do garażu. Pracownicy byli dla nas mili i pozytywnie nastawieni, z chęcią odpowiadali na wszystkie pytania oraz służyli pomocą kiedy czegoś nie potrafiliśmy zrobić. W pracy zajmowaliśmy się wieloma czynnościami, głównie pomagaliśmy pracownikom w prostych zadaniach, jak np. podniesienie samochodu czy wymiana koła. Dostawaliśmy również bardziej skomplikowane prace, jak np. rozebranie silnika lub diagnostyka komputerowa. W warsztacie panowała przyjemna atmosfera, w tle często leciała muzyka, pracownicy chodzili uśmiechnięci, a ich chęć do rozmów i pomocy pozwalała naprawdę poczuć się częścią zespołu.