Erasmus+ ZST

Aleksandra Magusiak

O mnie

Nazywam się Aleksandra Magusiak, mam 17 lat i mieszkam w Bytomiu. Moim największym zainteresowaniem jest fotografia, czytanie książek, muzyka i podróże. Staże w Hiszpanii były dla mnie ogromną możliwością nie tylko pod względem podszlifowania swoich umiejętności językowych, ale także dzięki temu mogłam realizować się w tym, co najbardziej lubię robić. Przepiękne miasto – Sewilla – spowodowało, że czuję się tutaj naprawdę jak w domu. Mnóstwo fotografii, wiele odwiedzonych miejsc, słuchanie muzyki na brzegu rzeki lub czytanie książek na ławce w parku… Tak, to jest to co najbardziej lubię robić i dzięki temu czuję się naprawdę spełniona!!!!

Opinia o praktyce

Moją praktykę zawodową w Hiszpanii mogłabym podsumować stwierdzeniem: “Szczęśliwi czasu nie liczą”. Ktoś może pomyśleć, że to pusty frazes, który nie ma żadnego odniesienia do tej sytuacji. Ale prawda jest zupełnie inna. Od poniedziałku do piątku, kiedy wychodziłam do pracy nie liczyłam godzin, które pozostały mi jeszcze do przepracowania w danym dniu. Nie liczyłam też dni pozostałych do powrotu do Polski. Naprawdę! Tutaj tak bardzo spodobało się życie, że nie miałam zamiaru stąd wracać. Hiszpania, a dokładniej Sewilla jest bardzo przepięknym i magicznym miejscem. Każdego dnia zdobywałam nową wiedzę przydatną mi nie tylko w zawodzie informatyka, ale w życiu codziennym również. Dzięki takiemu wyjazdowi pokonałam swoją barierę językową i gdybym miała okazję ponownie się wybrać na praktyki zawodowe do Hiszpanii, to na pewno bym to zrobiła!! Mieszkałam u wspaniałej rodziny, poznałam ciekawych ludzi, z którymi naprawdę warto utrzymywać kontakt. Ten wyjazd zapewnił mi wiele doświadczeń, wspaniale spędzonych chwil, pozwolił na większą integrację grupy, wraz z którą tutaj przyjechałam. Naprawdę WARTO tu przyjechać!!!

Zakwaterowanie

Aleksandra Magusiak + Laura Szymańska

Przed samym wyjazdem do Hiszpanii zastanawiałyśmy się wraz z innymi uczestnikami stażu do jakich rodzin trafimy. Czy wszystko będzie dobrze? Czy uda nam się porozumieć? Czy będą jakieś zasady, a jeżeli tak to jakie? Jakie będzie jedzenie? Na te wszystkie pytania uzyskaliśmy już odpowiedzi. I również w tym przypadku nie było powodów, aby się zamartwiać. Mieszkałyśmy razem – jako jedyne dziewczyny – u naszej Host Mamy, która nazywała się Ana Vidal Rincon. Nasze pierwsze spotkanie z Host Mamą, było nieco stresujące. Okazało się, iż nasza “Mama” nie potrafiła mówić w języku angielskim, co wydawało się nam barierą nie do przejścia. Jeszcze tego samego dnia zjadłyśmy późną kolację i poznałyśmy zasady, których musimy przestrzegać. Mimo, iż samo słowo “zasady” może brzmieć dosyć poważnie, to wcale tak nie było. Wcale nie miałyśmy żadnych rygorystycznych zasad. W sumie to poczułyśmy się od pierwszego dnia jak w swoim domu… Naprawdę! Dzisiaj z utęsknieniem wspominamy naszą Host Mamę, bo jak mało kto, to właśnie Ana traktowała nas jak własne córki. Wielokrotnie w ciągu dnia pytała nas jak się czujemy, co robiłyśmy danego dnia, czy gdzieś wychodzimy, polecała przeróżne miejsca, które warto zwiedzić. Host Mama, była zawsze opiekuńcza, miła oraz uprzejma. Przede wszystkim sprawiła, że przez ten miesiąc stażu poczułyśmy się jak we własnych domach w Polsce. Gotowała nam przepyszne tradycyjne potrawy, które – naprawdę – były wyśmienite. Niejednokrotnie prosiłyśmy o dokładki, z czym również nie było problemu. O cokolwiek byśmy nie zapytały czy poprosiły zawsze z uśmiechem służyła nam pomocą. Rzadko widzi się człowieka, który jest codziennie uśmiechnięty i daje od siebie tyle ciepła, że jest w stanie zarazić tym inne osoby. A nie oszukujmy się, tak naprawdę było! W domu oprócz nas znajdowały się jeszcze dwie Włoszki, które również przyjechały tutaj na staż zagraniczny. Do naszego pierwszego spotkania doszło następnego dnia i od razu widziałyśmy, że będziemy miały wspaniałą atmosferę. Na szczęście jedna z Włoszek biegle mówiła w języku angielskim – co nie ukrywajmy – znacznie ułatwiło nam sprawę. Niejednokrotnie rozmawiałyśmy ze sobą, spędzałyśmy wspólnie czas na zwiedzaniu Sewilli, ale także uczyłyśmy się wzajemnie języków – włoskiego i polskiego oraz opowiadałyśmy o swoich krajach, które różnią się diametralnie – niczym ogień i woda. Nasz pokój, w którym mieszkałyśmy przez cały miesiąc nie był ogromnych rozmiarów, co nie oznacza, że był również malutki. Miał takie rozmiary, że bez problemu starczało dla nas miejsca. W ciągu dnia, kiedy skończyłyśmy pracę wielokrotnie wychodziłyśmy z domu, aby na własną rękę zwiedzać to przepiękne miasto jakim jest Sewilla. Z jednej strony wydawało nam się, że mamy bardzo dużo czasu – no bo to w końcu miesięczny staż – lecz prawda była taka, że czas uciekał nam nieubłaganie. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu!!! Z dzisiejszej perspektywy, wracając myślami do słonecznej Hiszpanii, do naszej Host Mamy, do tutejszego jedzenia mamy ochotę tutaj powrócić. Ten miesiąc to był najwspanialszy czas! Wydawało nam się, że mamy tak dużo rzeczy do zrobienia, a tak mało czasu… Ku naszym zmartwieniom udało się nam zrealizować wszystkie nasze plany i jeśli kiedykolwiek przytrafiłaby się nam ponownie taka okazja, na pewno byśmy się na to zdecydowały. Bez żadnego zastanowienia!!! Uważamy, iż mieszkanie u rodzin to naprawdę świetna sprawa, przybliżyło nam to kulturę Hiszpanii, ich codzienne zwyczaje i wiele, wiele innych… Bardzo tęsknimy za tym miejscem! Może kiedyś uda nam się do niego powrócić…

Praca

Czas przed wyjazdem był dla mnie bardzo stresujący. Pamiętam, jak stresowałam się jak to wszystko będzie tam wyglądać. Czy poradzę sobie z barierą językową, jak będzie wyglądało mieszkanie u rodzin, a przede wszystkim sen z powiek spędzała mi praca… Choć z dzisiejszej perspektywy jestem w 100% skłonna stwierdzić, że to było kompletnie niepotrzebne. Teraz jak o tym wspominam, to uśmiecham się na samą myśl. To była naprawdę niesamowita przygoda! Wraz z moim kolegą Błażejem pracujemy w szkole podstawowej w Tomares, znajdującej się na przedmieściach Sewilli. Aby dotrzeć do pracy wybieram się metrem, ponieważ jest to znacznie szybszy środek transportu, jeździ dosyć często i znajduje się bliżej mojego miejsca zamieszkania. Sama jazda metrem zajmuje mi około 7-8 minut, jednak po wyjściu z metra mam jeszcze co najmniej 20 minut piechotą. Więc całą droga do pracy zajmuje mi jakieś 30 minut. W tutejszej szkole zajmuję się naprawianiem komputerów, wymienianiem podzespołów, instalacją różnych sprzętów w klasach np. drukarek, projektorów, laptopów i wielu innych. Pracuję w godzinach od 9:00 do 15:00. Do dyspozycji mam własną salę, sprzęt, potrzebne narzędzia. Pracownicy szkoły są naprawdę bardzo mili i chętnie służą nam swoją pomocą w razie gdybyśmy mieli jakiś problem. Darzą nas ogromnym zaufaniem, nie mają problemu, aby zostawić nas samych w sali z całym sprzętem i swoimi prywatnymi rzeczami. W szkole rozmawiamy z nauczycielami w języku angielskim, choć nie ukrywam, że staramy się przemycić trochę języka hiszpańskiego, bo w końcu przyjechaliśmy do Hiszpanii. Jednak hiszpański i tak nam jest potrzebny, dlatego iż wszystko co naprawiamy czy optymalizujemy, dosłownie każde ustawienie w systemie jest właśnie w języku hiszpańskim, a każdy zainstalowany przez nas program musi mieć również hiszpańskojęzyczną wersję. Praca właśnie w tym miejscu pokazuje bardzo dobrze funkcjonowanie tutejszych obiektów jakimi są szkoły. Dzięki nim poznajemy jak wyglądają tutaj lekcje uczniów, jak funkcjonuje cała placówka, jak wygląda praca personelu oraz administracja i zarządzanie sprzętem komputerowym i nie tylko.